* Zacznijmy od podkladow.
1. Maybelline SuperStay 24.
Wedlug mnie jest to kosmetyk sredniej klasy. Rozprowadza sie dobrze, nie tworzy "zaciekow". Problem jednak lezy w owym pseudo SuperStay. Podklad juz godzine po nalozeniu zczyna sie swiecic gorzej niz lampki choinkowe, nawet przy uzyciu pudru matujacego. Po calym dniu w pracy, moja twarz wyglada jak gdyby ktos mi chlustnal litrem oliwy. Stanowcze NIE.
2. Bourjois healthy mix serum.
Kolejne badziewie, ktore w zadnym stopniu nie jest warte swojej ceny! Producent zapewnia, ze kosmetyk utrzymuje sie 16 godzin. Sluuuuuchaaam?? Na mojej twarzy utrzymal sie moze ok 3 godzin. Efekt lampek choinkowych PLUS straszne ciapy na buzi. Konsystencja jest dosyc rzadka, co utrudnia rozprowadzenie podkladu. Nawet po dokladnym rozsmarowaniu, produkt ten tworzy straszliwe zacieki. Nieeee poleeeecam!!
* Przejdzmy do eyelinerow!
1. Rimmel Scandal Eyes.
Jedyna skandaliczna rzecza, jaka tu widze, to jakosc tego produktu. Po namalowaniu kresek (o ile mozna to tak nazwac) na powiece zostaje jedynie szara smuga. Kosmetyk przypomina zwykla szaro-barwiona wode. Ponoc wodoodporny, ale zmazuje sie nawet po dotknieciu palcem. No coz...
2. INGLOT.
Nie jest najgorszy, jest widoczny, czarny, dobrze sie rozprowadza, nie maze sie. Ma jednak niewybaczalna wade. Niesamowicie piecze!!! Zmylam natychmiast.
* Lakiery do paznokci.
1. China glaze.
Jest bardzo popularny, dlatego go kupilam. Szybko jednak pozalowalam. Trzeba bylo zostac przy moich ulubionych Miss Sporty. Lakier jest strasznie rzadki, co utrudnia nakladanie go. Schnie wolno, trzeba nakladac kilka warstw aby pokryl paznokiec bez przeswitow, ale wtedy tworza sie nieestetyczne grudki. Jestem na NIE.
2. Rimmel London!
Ahh, co za badziew. Przede wszystkim jest wodnisty. Nienawidze wodnistych lakierow! Po drugie, odpryskuje juz po kilku godzinach. Czegokolwiek sie dotknac, lakier znika. Po zamalowaniu ubytku, kolor wyraznie sie rozni. Jednym slowem - wielkie G!
* Maskara, kredka do brwii, blyszczyk do ust.
1. Bourjois Volume Glamour.
Ten tusz do rzes wyjatkowo nie przypadl mi do gustu. Drogie kobietki, nie dajcie sie zwiesc na dopisek "PARIS" przy marce kosmetyku :-) Wedlug mnie tusz do rzes powinien pogrubiac i wydluzac rzesy, optycznie nadajac im objetosci. Ta maskara nie spelnia zadnej z wymienionych rol. Nawet kolor ULTRA BLACK jakos malo czarny sie wydaje, bardziej popielaty... Nie, nie, NIE.
2. Rimmel Apocalips.
Byc moze to wina wybranego przeze mnie odcienia (600 Nude Eclipse), ale ten kosmetyk praktycznie nie nadaje wargom koloru, nawet po nalozeniu wiekszej ilosci. Do tego jest strasznie lepki i rozmazuje sie. Nie nadaje sie do uzytku.
3. Kredka do brwii MUA.
Skusilam sie, bo kosztowala tylko £1. Pazernosc... Kredka sie rozmazuje, wystarczy lekko musnac dlonia i powstaja smugi na twarzy. Do tego splywa. Kolor jest okropny. Jedyne co mi sie przydalo, to temperowka...
* Balsam do ciala.
1. Garnier Body Tonic.
Mam w zwyczaju balsamowac sie po depilacji, chyba jak wiekszosc kobiet. Gdy uzylam balsamu z powyzszego zdjecia, wystrzelilam spowrotem pod prysznic. Juz po malym kontakcie z ta substancja, moja skora zaczela okropnie szczypac. Czy nawilza? Szczerze, nie mam pojecia. Po tamtym incydencie nie uzylam tego produktu nigdy wiecej :]
Jak narazie, to by bylo na tyle. Staram sie kupowac wczesniej juz uzywane przeze mnie kosmetyki, badz takie, ktorych dzialanie widzialam u kolezanek. Czasem jednak mam chec na zmiane, wyprobowanie czegos nowego. Wiadomo, gusta sa rozne, kazdy lubi co innego i kazdemu inne rzeczy do gustu przypadaja. Mam nadzieje, ze ten post bedzie dla Was przydatny. Piszcie, jesli macie odmienne zdanie na temat wyzej wymienionych produktow, badz jesli tez zaliczylyscie takie "kosmetykowe wpadki" :-)
Pozdrawiam xoxo.